Chyba jestem całkiem dorosłym facetem. Bo jakoś tak wszyscy dookoła ekscytują się tym, że mam już PÓŁ ROKU!
Głowa jeszcze mi się czasem kiwa, ręce rozjeżdżają, ale daję radę.
Pół roku… piękny wiek.
Ale co mi w związku z tym przysługuje?
Nic!
Absolutnie nic!
Auta nikt mi poprowadzić nie daje, z trunków dostaję tylko mleko (bez malibu) i do kina na film dla dorosłych też mnie raczej nikt nie wpuści.
Dobrze, że chociaż mogę się umawiać z dziewczynami.
Zoja, Milenka love ya 😉
Na męskie rozmowy zabieram z kolei do knajpki Janka. Ale wtedy i tak gadamy o … dziewczynach.
Zojka, Milenka, Jasiek i ja… Wszyscy jesteśmy w tym samym wieku i niejedno moglibyśmy o życiu powiedzieć.
Np. ja – to typ podróżnika. Mam to chyba po ciotce Ewie z Bogoty. Ona też nie usiedzi za długo w jednym miejscu. Obleciała świat dookoła chyba z … 500 razy. A niedługo przyleci do Polski. Wreszcie będzie okazja się zobaczyć. Bo na razie znamy się tylko ze słyszenia. Ona słyszała o mnie od mamy, a ja podsłuchiwałem o czym gadają, gdy jeszcze robiłem za kangurka w maminym brzuchu.
Jestem też gondolierem.
No jeżdżę sobie gondolą od wózka po mieście. Niejednym mieście!
Zwiedziłem już kawał świata – od Warszawy do Greifswaldu. Przetestowałem w tym czasie 7 szpitali.
Zaraz zaraz… nie jestem żadnym tam akwizytorem!
Raczej… testerem usług medycznych.
Ale wiecie co… do bani ta robota. Chrzanię ją.
Teraz postanowiłem zostać sportowcem. Dwa razy w tygodniu chodzę na siłkę, gdzie najpierw robię masę, a potem rzeźbę.
Natomiast już od jutra zaczynam prawdziwą karierę.
Pływacką!
Zapisałem się na basen.
Co prawda nie mam jeszcze profesjonalnych gatek, ani czepka, ale może sportowiec tak jak pilot – potrafi polecieć nawet na drzwiach od stodoły.
Jako wyczynowiec jestem też na specjalnej diecie: proteiny (mleko) i jakiś świński mix.
Niby w każdym słoiczku jest coś innego, a mimo to wszystkie smakują tak samo.
Jak stary kapeć.
Jarzynowa z ryżem – to pomarańczowa paćka, marchewka z ziemniakami – pomarańczowy glut, jabłko z marchewką – maź w kolorze pomarańczy.
Czy ktoś to kiedyś próbował???
Wątpię.
Choć mama Troll włożyła łyżeczkę do zielonej bebły (ziemniaczki ze szpinakiem), zjadła i powiedziała:
– Wcale ci się nie dziwię, że nie chcesz tego jeść. To jest kompletnie bez smaku.
Następnego dnia obrała warzywa i sama je ugotowała.
No i to kumam.
O ile warzywa jeszcze jakoś zniosę, o tyle owoce są oooooohyyyyydneeeee.
Sok z bananów – fuuuuj, morele – dżiiiiizzzzas.
Aż się boję, bo w kolejce czekają jeszcze śliwki i gruszki.
Ja konsekwentnie nie jem, a matka konsekwentnie kupuje nowe słoje.
Sprawdziłem już chyba wszystkie firmy i kolory.
A co to ja tester jestem?
Makabra!
Chociaż z drugiej strony to zabawne patrzeć jak matka robi z siebie kosmitę.
Na przykład gada i piszczy jak małpka zwisająca z mojego leżaczka do jedzenia:
– Boooooryskuuuuu, czy to przypadkiem nie moooooreeeeelki? Ła-a-a-aaa. Ja lubię morelki! Ła-a-a-aaaa. Zamienisz się ze mną? Dam ci bananka!
Potem mówi do mnie szeptem:
– Zjemy morelki po cichutku tak, żeby małpka nie słyszała.
Ale choćbym nie wiem jak cicho jadł, małpka i tak słyszy i znowu się wydziera:
– Czy ja widzę mooorelkiiii? Ja luuuuuuubię moreeeeeeelki ła-a-a-aaaaa.
Albo lata matka-wariatka łyżeczką jak samolotem i każe mi otworzyć hangar, żeby rozładować nową dostawę marchewki i ziemniaków (???)
Chyba mnie z jakimś rolnikiem pomyliła!
Trochę żal, ale i tak zaśmiewam się w głos.
A wy kumacie o co im chodzi z tym żarciem?
Gdy kategorycznie odmawiam rozładunku towaru i chowania jedzenia przed małpką, prawie słyszę jak opadają jej ręce i chęci do podejmowania kolejnych prób. Kiedyś nawet powiedziała:
– Wiesz co, a może ja ci dam kiełbasę!
Jakby nie mogłoby być po staremu… butla mleka i od czasu do czasu – kaszka…
Widocznie jestem jak mój ojciec – nie lubię z żarciem eksperymentować.
No wiecie, taka stara, turystyczna… konserwa 😉
14 komentarzy
jadwiga
4 kwietnia 2014 at 21:31nie kupuj mu tych gów… bo to nie jest jadalne bez smaku, dziecko jak dorosły musi poznawać smaki, czy ty Trollowo jadłaś zupę bez soli i przypraw bez cukru? Zrób ugotuj i mu daj zobaczysz jak będzie wcinał, nawet szpinak z jajem z ziemniakami ale posolony tez wjedzie mu do hangaru
babcia jadzia
kate
4 kwietnia 2014 at 22:33No już głupieję, bo on nawet słodkiej moreli nie chce. To co ja mam mu dać chilli na ostro :-)?
MagdaM
5 kwietnia 2014 at 07:38Gotowe słoiczki tragedia. Mój młody też nie chciał nawet powąchać. Gotuj sama. Dodaj ziół zamiast przypraw np. koper… Gotowałam porcję na 3 dni i przelewałam gorące zupo-papki do małych słoiczków. Jadł kolorowo, znacznie taniej, matka się nie narobiła – sukces.
kate
5 kwietnia 2014 at 07:50A jak długo mogą stać takie słoiczki? Bo ja to zawsze robię żarcia jak dla wojska. A koper taki świeży? Z pęczka? I jakie warzywa najlepiej wrzucić na początek?
Patrycja i Zoja
5 kwietnia 2014 at 10:20Zojka też nie gustuje w gotowych posiłkach. Sprzedam Wam kilka sprawdzonych przepisów i chętnie podzielę się gotowym obiadkiem na spróbowanie 😀 Pogadamy na wózkowej randce 😀 Całujemy
kate
5 kwietnia 2014 at 14:16No to czekamy z niecierpliwością.
MagdaM
5 kwietnia 2014 at 14:13Ziemniak, marchew, dynia – na początek. Dynia co prawda o tej porze to towar ciężko dostępny, ale może…
Gorąca zupka w słoiczki po koncentracie pomidorowym. Zamkną się na pewno. Mogą stać w lodówce nawet 3-4 dni.
Koper świeży z pęczka.
kate
5 kwietnia 2014 at 14:17Oby zadziałało, bo Borsuk to skomplikowany zawodnik 😉
Helen
7 kwietnia 2014 at 19:02Proponuję śledzia. Moja babcia jak przyjechała opiekować się moim półrocznym, to nakarmiła go śledziem. słowo! I nawet dziób otwierał, bo mu smakowało. A z tym cyrkiem przy karmieniu , to chyba wszystkie matki tak mają. Oprócz mnie, bo ja byłam torturowana w dzieciństwie jedzeniem. Moje Trolle wywołały u mnie „trwały brak łaknienia” tym zmuszaniem, więc postanowiłam sobie, że przenigdy swojego dziecka nie będę zmuszać. I co? Śledzia nawet jadł:)
kate
10 kwietnia 2014 at 06:10Z tym śledziem to grubo…. 🙂
Ja też nie zmuszam. Je ile chce. A wczoraj zasmakował w zmiksowanej marchewce, pietruszce, ziemniaku i… cukini.
Z owoców pożera śliwki.
Może wkrótce pierogi będzie z matką wciągał.
Piotr
8 kwietnia 2014 at 14:01🙂
Mój jak był takim bobasem ( o rany kiedy to było, ale ja stary jestem 🙁 ) zjadał z apetytem… wszystko co ja mu ugotowałem. Niestety potraw mojej małżonki nie bardzo chciał smakować… ech i tak zostało do dziś.
kate
10 kwietnia 2014 at 06:12Piotrze widocznie męska kuchnia to konkret, a nie te nasze babskie fiki-miki 😉
Kamil
9 kwietnia 2014 at 08:38Nasz jak miał pół roku to zasmakował w żuciu kabanosa:D
kate
10 kwietnia 2014 at 06:14Właśnie wczoraj też o tym słyszałam. A swoją drogą co dziecko, to niezła jazda… Może najlepiej otworzyć im lodówkę i powiedzieć:”bierz co chcesz” 🙂