Wreszcie zrobiło się ciepło. Nie żeby tam od razu moje ulubione 30 stopni, ale lepszy rydz niż … Rydzyk. Pojechałam w niedzielę na giełdę. I okazało się, że nawet tam dotarło życie. Mnóstwo ludzi, dziesiątki straganów z warzywami oraz nieodłączne buty i gacie (zaczynam podejrzewać, że te ostatnie mieszkają tam bez względu na porę roku i pogodę; może mają nawet swoje dzielnice, gangi i rozmnażają się króliki tworząc nowe pokolenia).
Wreszcie po zimowym niebycie wynurzyli się też handlarze starociami. Widocznie w chłodniejsze wieczory zrobili porządki w domu i w piwnicy, a teraz cały ten śmietnik przytargali ze sobą. Było tam mnóstwo zdawałoby się nikomu niepotrzebnych rzeczy. Bo co np. komu po czaszce i rogach jakiegoś zwierzęcia (cały czas mam nadzieję, że to było zrobione z jakiegoś sztucznego tworzywa, ale na wszelki wypadek wolałam nie sprawdzać). Leżały tam też stare radia, zdjęcia ludzi w ramkach, o których dziś już chyba nikt nie pamięta, maszynki, odkurzacze, wiertarki, poniemieckie pamiątki wojenne, pokrętła od wszystkiego i do wszystkiego.
Ale wiadomo – ludzie mają w sobie coś z chomika – wszystko im się kiedyś może przydać.
Ja zawsze wypatruję jakiś ciekawych szafek, półek, stoliczków i innych domowych pierduśników. Coś co mogłabym przytargać, pomalować i dać temu drugie życie. I o mało co kupiłabym wczoraj tę pokręconą szafeczkę przywaloną tysiącem innych rupieci.
Już widziałam ją oczyma wyobraźni oczyszczoną z brudu i pociągniętą białym akrylem…
Ale na jej nieszczęście, dostrzegłam też, że właśnie tej niedzieli odbywa się coś na kształt festiwalu zieleni. Zjechali się ogrodnicy z okolicznych województw ze swoimi roślinami. Przeważały bratki, ale za to w ich kolorach można było przebierać. Żółte, białe, niebieskie… Gdybym znalazła czerwone, pewnie w ogóle by mnie to nie zdziwiło.
W oko wpadły mi jednak postrzępione, fioletowe dziwadła, które zamieszkały na balkonie w ikeowskiej skrzynce. Pani z Wolsztyna zapewniała, że to absolutna nowość. A ja koło nowinek beztrosko nie przechodzę.
W tym roku ubzdurałam sobie jeszcze jedną rzecz – białe pnące róże. I kupiłam je w niedzielę na giełdzie. 9 złotych za sztukę. A dziś zadzwoniła do mnie Gosia:
– Kupiłaś już róże? – zapytała
– Róże? – nie skumałam
– No te na balkon!
– Aaaaa – zaświeciłam wreszcie – kupiłam!
– To już nic, bo jestem właśnie na zakupach i znalazłam te twoje róże za 4 złote.
– Nooooo nieeeeeeeee – jęknęło we mnie coś nie tylko wewnętrznie.
– To pewnie jakiś marketowy badziew – pocieszała mnie jeszcze Gosia.
Ale ja i tak byłam przekonana, że pochodzą one z tego samego źródła. Przy życiu trzymało mnie jedynie to, że wcześniej mogłam te same róże kupić w Centrum Kwiatowym. 30 złotych za sztukę!
Ale wtedy to już padłabym z rozpaczy na miejscu żywym trupem.
W niedzielę na giełdzie wszelkiego dobra było pod dostatkiem – od badyli przez stare graty, przyprawy, chleb domowej roboty, aż do wędlin wszelkiego rodzaju.
Zdarzały się też cuda i cudaki.
Obładowana kartonem z bratkami, workiem z różami, kimonową bluzką i jeansową kamizelką oraz sałatą i rzodkiewką, dotarłam z giełdy do domu.
A tam już wpadłam w dziki szał. To było prawdzie balkonowe tornado – przesadzałam zielsko, zmieniałam doniczki i ziemię.
I tylko do dziś zrozumieć nie mogę jednego – jak to się stało, że z balkonu wywaliłam więcej niż na niego wniosłam.
3 komentarze
Helen
19 kwietnia 2013 at 13:03Mnie zawsze zaskakuje, po co ludzie wystawiają na takich giełdach rzeczy absolutnie bezwartościowe – pogięte łyżeczki z aluminium, przerdzewiałe okucia do klamek, których nie da się już oczyścić , drewniane wyszczerbione łopatki do patelni itp. Czasem staję nad taką kupą śmiecia i nie wierzę własnym oczom. Gratuluję zakupów:)
kate
20 kwietnia 2013 at 05:32Helen mnie bardziej dziwi, że są ludzie, którym te pogięte łyżeczki i wyszczerbione łopatki się przydadzą, więc je KUPUJĄ. No chyba, że szukają akurat taniego sprzętu do opróżniania kocich kuwet ;-))))
jadwiga
28 kwietnia 2013 at 07:57Przydasię takie cuda które zawsze mogą się przydać chomikujemy bo… no właśnie może kiedyś jakiegoś pięknego dnia się przydadzą, otóż nie nie przydadzą, wyrzucić trzeba na początku wtedy balkon jest lżejszy i czystszy, ale.. ile razy ja tak samo robiłam? ale zapewniam nic mi się nie przydawało, kiedyś, później a może, tylko wynoszenia miałam całe tony, a teraz już trochę dorosłam,
j