Świat kobiety

Byle do wiosny

Życie mamy tylko jedno. To fakt. Nawet z najbardziej szarego dnia da się coś wydusić jak ze starej cytryny. Może i tak. Ale jak tu cieszyć się chwilą, kiedy ogarnia cię śmierdzący jak skunks leń, a poza tym wiatr i świat wieją ci w oczy jak huragan Katrina.

I problem wcale nie w tym, że wena twórcza sprzedała mi się sama na allegro. Pomysłów mam jak towaru na wyprzedaży.

Do kina? Bardzo chętnie! Ale trzeba by się było ubrać i przemieścić, a wyjście z domu nawet przy temperaturze 2 stopni na plusie jest dla mnie ostatnio niewykonalne. Marznę jak lody w zamrażalniku! Wszędzie jest mi zimno. W mieszkaniu dogrzewam się kaloryferami, grubaśnym swetrem, jeszcze grubszymi skarpetami, dzbanem z herbatą i farelką na prąd (jak dostanę rachunek za to ostatnie, to mi się chyba zrobi gorąco jak w Meksyku).  W pracy to samo – kaloryfer grzeje na full, że aż przydusza, a ja się trzęsę jak nóżki w galarecie.

I tak kombinuję – skoro w autach może paść system grzewczy (czy jak to tam się nazywa), to może i u  mnie jakaś uszczelka poszła i obieg cieplny mi się gdzieś nie domyka.

Poszłabym na basen. Nawet chętnie. Ale znowu – ubierz się, przemieść się,a na dodatek rozbierz do rosołu i wskocz do zimnej wody. Że co? Że woda w basenie nie jest zimna? Dla mnie jeśli nie ma 40 stopni – znaczy, że jest zimno jak w przeręblu na Syberii.

Nawet gdy w domu wędruję do wanny, to też nie z myślą, żeby być czystą, tylko, żeby sobie …we wrzątku trochę poleżeć.

Normalnie zrobiła się ze mnie cold fish!

Rozpatrywałam już nawet zamontowanie kaloryfera w kurtce, czy wychodzenie z domu w kocu elektrycznym. Ale musiałabym brać ze sobą całą rozdzielnię lub chociażby przenośny agregat.

A za dźwiganie to ja Thank you i I love you!

Ale temperatura to nie jedyny problem. Teoretycznie luty to najkrótszy miesiąc w roku. U mnie …ciągnie się jak gatki elastyczne. I jakoś końca z końcem związać nie mogę.

A tu co chwilę nieplanowane wydatki, dodatkowe rachunki i samochód, który teraz postanowił nam się wziąć i zepsuć.

Próbowaliśmy zareagować od razu i jednak naprawić wrednego dziada.

– Jedź i zobacz co tak stuka – wierciłam Gregorowi dziurę w brzuchu – może to jakaś pierdoła do naprawy za parę groszy. A jak będziemy tak jeździć i stukać na pół miasta, to zaraz się okaże, że zepsuta pierdoła zniszczyła inne ustrojstwo, to dziabnęło następny bzdet i tak zrobi się naprawa, która kosztować będzie tyle co nowe Porche.

Taka chciałam być dobra dla tego wiekowego dinozaura, a on co? Zbiesił się dziad borowy. I wywinął nam numer stulecia. Chociaż może nie osobiście.

Gregor z mechanikiem, wsiedli do samochodu i zaczęli jeździć po mieście, żeby sprawdzić co w nim tak rzęzi (może tam jakiś kot albo wrona zrobiły sobie zimową kwaterę, co wcale nie jest takie nieprawdopodobne, bo kiedy ostatnio odstawialiśmy auto do warsztatu, to okazało się że mieliśmy w środku …kości! Schomikowane najprawdopodobniej przez osiedlowe koty. Widocznie zrobiły sobie z naszego auta spiżarnię).

Przemierzali więc panowie kolejne ulice, nastawiali uszu, żeby stwierdzić co tak stuka…

I tak byli zaabsorbowani tym nasłuchiwaniem, że prawie nie zauważyli jak zarobili stówę!

Stówę mandatu!

Za brak świateł!

No co za cholera! Chcesz oszczędzić na naprawie, a tu ci wyjmą z innej kieszeni!

Za karę postanowiliśmy jeździć takim hałasującym gratem aż do wypłaty.

A co, nie ma! Jakaś kara musi być. Bo to ewidentnie wina auta. Mogło  się nie sypać.

Do ogrodnictwa też bym chętnie sobie pojechała, ale

a) musiałabym wyjść z domu (brrrr)

b) ciągle jestem przed wypłatą z hulającym w portfelu wiatrem

c) musiałabym tam dojechać autem

A jak znam życie, ta cholera rozkraczyłaby mi się ledwo minęłabym tabliczkę z napisem Wilkanowo.

 

3 komentarze

  • Reply
    Helen
    28 lutego 2013 at 10:16

    Strasznie obrazowo opisałaś swoje nieszczęście, wzruszyłam się szczerze. Czasem los faktycznie chce nam dop… dokopać. Pocieszę cię, że dziś naprawdę koniec lutego, ale pewnie już o tym wiesz i wypłata na pewno już leży na koncie albo w kieszonce. Już bliżej niż dalej:-))

  • Reply
    kate
    28 lutego 2013 at 20:09

    Helen normalnie oddycham! Wyplata dotarla, opłaty zżarly swoje, 5 stopni w mieście normalnie sielanka 🙂

  • Reply
    jadwiga
    1 marca 2013 at 17:09

    i za chwile wiosna, ale miesiac dłuższy
    j

Leave a Reply